Mateusz Rodzimski

Mateusz Rodzimski

Post published: 191
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Szczepionki nadal w większości blokują poważne zachorowania

Przez ostatnie półtora roku, odkąd szczepionki COVID-19 stały się po raz pierwszy dostępne – nawet wtedy, gdy zeszłoroczna ulga ustąpiła miejsca fali Delta, a następnie Omicron; nawet wtedy, gdy koronawirus wciąż gromadził mutacje, które zwiększyły jego szybkość i ukradkowość; nawet wtedy, gdy miliony zaszczepionych Amerykanów złapały patogen i przekazały go dalej – istniała jedna ogromna pociecha, której można się było trzymać: Szczepionki, którymi dysponujemy, nadal doskonale spełniają swoją rolę, chroniąc przed ciężkimi chorobami i śmiercią.

Miliardy ludzi na całym świecie zostało zaszczepionych co najmniej raz, dwa lub trzy razy; szczepionki uratowały setki tysięcy, jeśli nie miliony istnień ludzkich w samych Stanach Zjednoczonych – i prawdopodobnie mogłyby uratować kolejne setki tysięcy, gdyby więcej ludzi zakasało rękawy. „Jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji niż w 2020 roku, kiedy nikt nie miał żadnej odporności” – mówi Donna Farber, immunolog z Uniwersytetu Columbia. Pod pewnymi względami jest to uczucie, jakbyśmy patrzyli w dół zbocza góry, na którą wchodziliśmy przez dobre 30 miesięcy: Pomiędzy nami a dołem, czyli poziomem morza, na którym nie ma żadnej ochrony , znajduje się teraz ładny, uparty bufor wysokości. Obrona organizmu przed ciężką chorobą to immunologiczna skała macierzysta – raz scementowana, jest dość trudna do zniszczenia. Nawet gdy szybko mutujący wirus napiera na nas z góry, od ponad roku czujemy się solidni, a grunt pod nami raczej się nie podda.

Przeczytaj: Ameryka zaczyna dostrzegać, jak naprawdę wygląda odporność na COVID

Szczepionki nie są doskonałe: Nie są w stanie całkowicie zablokować infekcji ani powstrzymać wyniszczających objawów długiej choroby COVID. Mimo to uważam, że szczepionki wytrzymują najcięższe próby” – powiedział mi Ali Ellebedy, immunolog z Washington University w St. „Wiedza, że warstwa ochronna jest dostępna, daje dużo komfortu” – mówi Natalie Dean, biostatystka z Emory University.

Ponieważ jednak SARS-CoV-2 nadal zmienia swoje kształty, pogłębiając przepaść ewolucyjną między jego obecną iteracją a wersją, która zainspirowała szczepionki na rok 2020, nasze położenie zaczyna być coraz bardziej niepewne. Powiedzmy, że nasza odporność słabnie i zaczynamy się ślizgać; powiedzmy, że wirus znów podnosi stawkę i zadaje szczególnie silny cios. Gwałtowne zejście na ścieżkę – całkowity reset immunologiczny – wciąż wydaje się bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Jednak im bardziej oddalimy się od tego momentu, tym lepiej dla nas. Jeśli zminimalizowanie ciężkiej choroby jest pewnego rodzaju szczytem, to musimy do niego dążyć, prawdopodobnie poprzez ponowne szczepienia, a miejmy nadzieję, że dzięki zaktualizowanym szczepionkom. Wiedza o tym, kiedy i czym należy się zaszczepić, będzie wymagała uważnego śledzenia lokalnych warunków, przewidywania, jak wirus może nas zaatakować, oraz utrzymywania sprzętu w doskonałej formie. Droga do dna jest długa, ale cofnięcie się jest możliwe.

Powstrzymanie ciężkich chorób i śmierci jest pierwszym celem każdej szczepionki. Ale niekoniecznie jest to pierwszy ochronny szczyt, na który postawił świat. W czasach, gdy szczepionki były nowe i niemal idealnie pasowały do krążących szczepów, wiele osób miało nadzieję, że szybko wespniemy się na widok bezobjawowy, a może nawet osiągniemy punkt bez infekcji.

Jednak w miarę jak szczepionki oddalały się od swojego debiutu, stało się jasne, że nie będziemy długo koczować na tych skałach. Tego można się było spodziewać: Aby jakakolwiek szczepionka mogła trwale i niezawodnie kezpieczeństwo ludzi przed wszystkimi infekcjami jest rzadkością. W ciągu kilku miesięcy po szczepieniu poziom przeciwciał blokujących infekcje naturalnie spada, co ułatwia patogenom przenikanie do organizmu i rozmnażanie się. Jednocześnie wirus coraz lepiej radzi sobie z powalaniem nas na ziemię – za każdym razem zadaje nowy cios, dodając kolejną mutację, która oddala go od wersji wirusa, która zainspirowała nasze szczepienia. Ta dzika karta niepokoi ekspertów o wiele bardziej niż jakiekolwiek potknięcie immunologiczne. „Ewolucja wirusa jest zawsze moim największym zmartwieniem” – powiedział mi Ellebedy. Członkowie klanu Omicron – jak dotąd najgroźniejszej gałęzi rodziny SARS-CoV-2 – udowodnili, że potrafią zręcznie infekować nawet osoby wielokrotnie szczepione, z łatwością omijając przeciwciała powstałe w wyniku szczepień.

Odporność jest zbyt wielopłaszczyznowa, zbyt szeroka i zbyt elastyczna, aby SARS-CoV-2 mógł nas zepchnąć aż do podstawy góry; chociaż szybcy obrońcy, tacy jak przeciwciała, słabną w krótkim czasie, inni żołnierze, tacy jak limfocyty B i limfocyty T, mogą pozostawać w pobliżu przez lata, a nawet dziesięciolecia, przechowując informacje o wirusie, aby móc powstać ponownie. Ci weterani walki nie są wystarczająco szybcy, by powstrzymać wirusa przed przekroczeniem barier organizmu. Ale kiedy już to nastąpi, potrafią go pokonać, zanim infekcja stanie się zbyt poważna. Są też o wiele trudniejsi do pokonania niż kapryśne, kruche przeciwciała; nawet tak dziwaczne morfy jak Omicron wyglądają na tyle znajomo, że wzbudzają gniew większości wyszkolonych w szczepionce limfocytów T i znacznej części limfocytów B. „To nas chroni, nawet jeśli utracimy przeciwciała” – mówi Hana El Sahly, lekarz chorób zakaźnych z Baylor College of Medicine.

Mimo to ataki wirusa na naszą pozycję na zboczach Protection Peak są coraz silniejsze. Aby utrzymać kurs, musieliśmy wbić się głębiej w ziemię. Na przykład dwie dawki szczepionki mRNA wystarczyły, aby utrzymać linię walki z SARS-CoV-2 w erze Delty i wcześniej. Jednak mutacje Omicronu podniosły poprzeczkę i sprawiły, że góra stała się jeszcze bardziej groźna. Najnowsze dane szacunkowe dostarczone przez CDC, obejmujące pierwszą część zimy, sugerują, że dorośli, którzy otrzymali dwie dawki mRNA, mogą zmniejszyć ryzyko poważnej choroby wywołanej przez Deltę o co najmniej 80-95%; liczby te spadają do 50-70% po wprowadzeniu oryginalnej iteracji Omicrona, czyli BA.1. Eksperci zalecili więc modernizację sprzętu, aby nie stracić z oczu szczytu: kolejną dawkę, która może przywrócić zdolność organizmu do powstrzymywania ciężkich chorób wywołanych przez BA.1 na poziomie około 75-90%.

Nie jest jednak pewne, jak długo SARS-CoV-2 będzie spoczywał na laurach. W obliczu rosnącej odporności populacji wirus jest zmuszony do wielokrotnego zmieniania swojego wyglądu. W ciągu zaledwie kilku miesięcy Omicron wyhodował już kilka nowych alfanumerycznych odrostów – BA.2.12.1, BA.4 i BA.5 – które potrafią unikać obrony, jaką pozostawia nawet starcie z rodzeństwem BA.1. Nie jest też do końca jasne, jak szalone mogą być zmiany kostiumu SARS-CoV-2. Części wirusa, o których kiedyś naukowcy sądzili, że raczej nie ulegną większym zmianom, od tego czasu uległy transformacji. Ten koronawirus, podobnie jak inne, które pojawiły się przed nim, wykazał niezwykłą zdolność do zmiany kształtu w obliczu blokady odporności – mówi David Martinez, immunolog wirusów z Uniwersytetu Karoliny Północnej w Chapel Hill. W spike’u pozostało wiele przestrzeni” – powiedział mi – „w której wirus może się dalej rozwijać”.ewoluują”. Tymczasem nasze szczepionki nadal bazują na wersji wirusa, która po raz pierwszy przeniknęła do populacji ponad dwa lata temu, a od tego czasu zniknęła. Tak, skuteczność szczepionek pozostaje naprawdę wysoka” – mówi Saad Omer, epidemiolog z Uniwersytetu Yale – „Nawet w przypadku Omicronu skuteczność szczepionek przeciwko ciężkiej chorobie jest bardzo wysoka, nawet po kilku miesiącach. Nie oznacza to jednak, że nie ma miejsca na ponowne założenie butów i podjęcie próby wejścia na górę.

Nie jest do końca jasne, jak dobrze jesteśmy teraz chronieni – czy jesteśmy blisko dna, czy szczytu. „Nasza zdolność do uchwycenia tego jest zamglona” – powiedział mi Dean. W ciągu ostatnich miesięcy zmieniło się wiele elementów krajobrazu, po którym wędrujemy, zmieniliśmy się również my, podróżnicy.

Aby naprawdę dobrze ocenić skuteczność szczepionek, naukowcy muszą uważnie śledzić duże grupy ludzi, którzy otrzymali różną liczbę szczepionek – od zera do trzech lub więcej – w długich okresach czasu, starannie notując, kto się zaraził, zachorował, trafił do szpitala lub zginął. Takie wskaźniki były stosunkowo łatwe do monitorowania podczas badań klinicznych nad szczepionkami. Jednak w rzeczywistości panuje dużo większy bałagan, a gromadzenie danych jest teraz znacznie trudniejsze. Dotyczy to zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, gdzie nie ma upaństwowionego systemu opieki zdrowotnej i nie ma jednego, jednolitego sposobu prowadzenia dokumentacji. Możliwości uodpornienia Amerykanów również się rozpadają. Zastrzyki podawane są różnym osobom w różnych odstępach czasu, w różnych kombinacjach, przeciwko różnym wariantom choroby; sukcesy i porażki w walce z wirusem trudniej jest teraz powiązać bezpośrednio z siłą działania samych zastrzyków. Porównanie osób zaszczepionych i niezaszczepionych stało się o wiele trudniejsze: Należą oni do bardzo różnych grup demograficznych, podzielonych ze względu na to, kiedy (lub czy w ogóle) zostali zakwalifikowani do szczepień i jak bardzo są podatni na wirusa, a także ze względu na sympatie, które mogły skłonić niektórych z nich do wyboru szczepionki lub rezygnacji z niej.

Coraz trudniej jest też statystycznie uwzględnić ewolucję pandemii i reakcji na nią. W ostatnich miesiącach zniesiono obowiązek noszenia masek, a tłumne zgromadzenia w domach wróciły do pełnej sprawności. Z drugiej strony, metody leczenia, takie jak Paxlovid, stały się bardziej dostępne, zamazując wzorce, które mogłyby pomóc badaczom w ustaleniu, które interwencje ratują najwięcej istnień ludzkich. Szacunkowa skuteczność może być również zaciemniona przez sposób definiowania ciężkości choroby. Nawet śledzenie, kto jest hospitalizowany, może być dość zgrubną miarą. Różne szpitale stosują różne kryteria przyjmowania pacjentów, zwłaszcza w okresach nagłych zachorowań, kiedy możliwości są ograniczone. Westyn Branch-Elliman, lekarz zajmujący się chorobami zakaźnymi w VA Boston Healthcare System i Harvard Medical School, twierdzi, że określenie ciężkości zakażenia nie jest łatwe w przypadku osoby, która zmaga się z inną dolegliwością. Nie wszystkie poważne przypadki COVID są takie same: niektóre osoby mogą zostać wypisane po zaledwie kilku dniach, podczas gdy inne kończą pod respiratorem – różnice, które tracą na znaczeniu, gdy wszystkie przypadki spełniające minimalne kryteria „ciężkości” są wrzucane do jednego worka. Jeśli dodać do tego złożoność faktycznych zakażeń – które zdarzają się częściej u osób nieszczepionych i tworzą własne patyny ochronne – jeszcze trudniej jest określićSprawdź, jak dobrze strzały radzą sobie same.

Przeczytaj: Czego brakuje w danych COVID dotyczących hospitalizacji

Nasze szacunki są również zawsze o kilka kroków do tyłu. Najbardziej aktualne dane dotyczące skuteczności nadal w dużej mierze odzwierciedlają, jak szczepionki radzą sobie z BA.1, która dzięki swojemu szybszemu rodzeństwu prawie całkowicie zniknęła z amerykańskiej mapy. Jeśli mamy problemy z ustaleniem, na czym stoimy na tym górzystym szlaku, rozwidlające się ścieżki jeszcze bardziej pogłębiają zamieszanie, podobnie jak kompas, którego kalibracja z dnia na dzień staje się coraz trudniejsza.

W praktyce wszystko to sprawia, że ocena, kiedy i czy w ogóle należy interweniować, jest bardzo trudna. Katastrofalny, klifowy spadek skuteczności – zwłaszcza związany z pojawieniem się nowego wariantu choroby – może spowodować konieczność natychmiastowej zmiany przepisów dotyczących szczepionek. Nie wydaje się jednak, aby tak się stało, a eksperci wciąż pracują nad odpowiednim wyczuciem czasu na podjęcie kolejnych kroków. Naukowcy są przyzwyczajeni do opracowywania strategii walki z innymi wirusami, na przykład tymi, które wywołują sezonową grypę: co roku zmieniają oni skład szczepionek, starając się przeciwdziałać zarówno spadkowi odporności, jak i mutacjom wirusów, zanim większość ludzi zdąży przejść przez okres zimowy. Dla porównania, rozprzestrzenianie się koronawirusa jest wciąż zbyt chaotyczne i nieprzewidywalne. Jeśli ledwo możemy ocenić, na którym etapie jesteśmy, trudno przewidzieć, jak często będziemy musieli aktualizować nasze podejście.

Stało się przynajmniej jasne, że ochrona może spadać znacznie szybciej w niektórych wrażliwych populacjach, które mogą częściej potrzebować odnowy odporności: osoby starsze, osoby z obniżoną odpornością, osoby cierpiące na pewne przewlekłe schorzenia. Jednak w pozostałej części populacji zakres tego spadku wydaje się dużo bardziej niejasny. Branch-Elliman powiedział mi, że niektóre badania prawdopodobnie przeszacowują spadek skuteczności w walce z poważnymi chorobami: Niektóre z nich nie uwzględniają odporności narastającej u osób nieszczepionych; inne nie potrafią rozróżnić prawdziwej ciężkości infekcji w każdym przypadku. Po uwzględnieniu tych czynników, zdaniem autorki, „dowody na osłabienie odporności stają się znacznie słabsze”. Mimo to, w miarę jak wirus się zmienia, a ostatnie dawki szczepionek odchodzą w przeszłość, „wydaje mi się, że obserwujemy pewien spadek” – mówi Huong McLean, epidemiolog i badacz szczepionek z Marshfield Clinic Research Institute. Spadek ten nie jest duży – może wynosić kilka punktów procentowych w ciągu kilku miesięcy u osób, które mają aktualne szczepienia. „Ale” – powiedział mi Omer – „jest”.

Eksperci, z którymi rozmawiałam, nie potrafili wskazać jednego progu, po przekroczeniu którego zaczęliby się naprawdę martwić – kiedy przerażające dno Szczytu Ochrony mogłoby się wydawać zbyt bliskie. Jeden z nich nieśmiało zaproponował spadek skuteczności ochrony przed ciężkimi chorobami poniżej 50 procent jako oczywisty punkt odniesienia dla złych wiadomości . Kilka osób stwierdziło, że zaczęłyby się martwić przy około 70%, a inna powiedziała mi, że wszystko poniżej zakresu lat 80-tych „byłoby wyraźnie problematyczne” (co, być może, oznacza teraz). Martinez z UNC Chapel Hill określił to na podstawie wyników: Jeśli odsetek hospitalizacji lub zgonów wśród osób, które do tej pory przyjmowały szczepionki, zbliży się do „niewygodnie wysokiego poziomu” – być może o połowę wyższego niż ten, który eksperci obserwują wśród osób nieszczepionych, powiedział mi – „to właśnie wtedy chcesz to naprawić”.

Najwyraźniejszą i najbardziej natychmiastową interwencją byłoby podanie dodatkowej dawki szczepionki.. A najlepiej byłoby, gdyby szczepionka była lepiej dopasowana do krążących w danym momencie szczepów, co na razie wymaga przynajmniej pewnego ukłonu w stronę Omicronu i jego odgałęzień. Ellebedy podejrzewa, że Stany Zjednoczone mogą być na dobrej drodze do ponownego zaszczepienia się przeciwko temu wirusowi za pomocą nowej receptury szczepionki już każdej jesieni, tak jak to robimy w przypadku grypy – coroczna korekta, która może stać się równie konieczna, jak przerysowywanie map szlaków w celu uwzględnienia zmieniającego się terenu górskiego. Będzie to jednak w równym stopniu przeszkoda behawioralna, jak i technologiczna. Zaledwie jedna trzecia Amerykanów jest naładowana, a przyjmowanie kolejnych dawek może nie być dużo lepsze.

Przeczytaj: Stany Zjednoczone podejmą wielkie ryzyko związane z kolejną zimą COVID

Nic z tego nie oznacza, że nasze szczepionki okazały się porażką. „Ochrona przed ciężką chorobą i śmiercią jest tym, czego oczekujemy od szczepionki w sytuacji zagrożenia publicznego – to najważniejsza rzecz, a szczepionki właśnie to zrobiły” – powiedział mi Farber, immunolog z Uniwersytetu Columbia. Szczepionki nadal ograniczają objawy, przenoszenie chorób i infekcje, nawet jeśli nie zapobiegają im całkowicie; choroby, które pojawiają się wśród zaszczepionych, mają średnio znacznie mniejszy stopień ciężkości, jak zauważa Branch-Elliman. Jednak nasz obecny zestaw szczepień ma swoje ograniczenia; same szczepionki nie wystarczą, aby zakończyć pandemię, zwłaszcza że ich przyjmowanie jest opóźnione, a światowy poziom szczepień jest nadal w katastrofalnym stanie. „Czuję się zaniepokojony, patrząc tylko w przyszłość” – powiedział mi Farber. „Dopóki wirus może zarażać, będzie się zmieniał i dostosowywał”. Wirus może mieć więcej szans na przekształcenie się w coś bardziej niepokojącego; może też stać się jeszcze trudniejszy do pokonania, jeśli teraz popadniemy w samozadowolenie.

Możliwe, że w najbliższej przyszłości pojawią się rozwiązania długoterminowe, lepiej radzące sobie z infekcjami, przenoszeniem wirusa i mniej poważnymi chorobami. Martinez jest jednym z kilku badaczy mających nadzieję na opracowanie uniwersalnej szczepionki, która nauczy organizm bronić się przed wieloma koronawirusami naraz; inni pracują nad szczepionkami, które mogłyby wzmocnić obronę w drogach oddechowych, aby zapobiec przyszłym infekcjom. Być może kiedyś uda się nawet opracować receptę szczepionki, która lepiej utrwali trwałość obrony, dzięki czemu przyszłe pokolenia nie będą potrzebowały tak wielu zastrzyków. Te innowacje mogą być odległe o wiele lat, jeśli w ogóle się pojawią. Na razie będziemy prawdopodobnie potrzebować czegoś więcej niż szczepionek, aby utrzymać wysoki poziom ochrony – aby sięgnąć zenitu, w którym nie tylko zminimalizuje się występowanie ciężkich chorób, ale także ograniczy zakażenia i przenoszenie chorób. Na szczęście jest to droga, którą wytyczyliśmy już wcześniej, z wykorzystaniem narzędzi i kroków, które są już dobrze znane: masek, wentylacji, leków przeciwwirusowych, testów. Droga powrotna na szczyt nie zawsze jest taka sama jak ta, którą zeszliśmy. Czasami trzeba po prostu przetrzeć lepszy szlak.