Mateusz Rodzimski

Mateusz Rodzimski

Post published: 191
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Jak badania nad SIDS stały się medialnym wrakiem pociągu

Zespół nagłej śmierci niemowląt (SIDS) „stanie się przeszłością”, jak twierdzi Carmel Harrington, badaczka snu ze Szpitala Dziecięcego w Westmead w Australii. W komunikacie prasowym opisano jej nowe badanie, które ukazało się w tym miesiącu, jako „zmieniające wszystko” i „pierwszy na świecie przełom”, który może zapobiec przyszłym zgonom z powodu tej tragicznej choroby. W mediach społecznościowych szybko pojawiły się wyrazy uznania: „ZNALEŹLI PRZYCZYNĘ SIDS. Wybaczcie mi, ale płaczę po rodzicach” – głosi jeden z tweetów. Inny napisał: „Od dawna nie było już nic bliższego cudowi”. Prasa szybko podchwyciła tę historię. W piątek w programie ” Good Morning America ” pochwalono „bardzo, bardzo ważne badanie” Harrington na temat SIDS, a w artykule w ” New York Post ” obiecano, że jej dane „przyniosą ukojenie niezliczonym rodzicom, którzy przeżyli koszmar utraty dziecka”.

Niestety, twierdzenia te są dość absurdalne. Oryginalna praca badawcza, opublikowana 6 maja, opisywała niewielki, ale interesujący projekt: Harrington i jej współpracownicy zmierzyli poziom aktywności białka zwanego butyrylocholinoesterazą w wysuszonej krwi pobranej od około 600 niemowląt wkrótce po urodzeniu, w tym 26 zmarłych na SIDS i 30 zmarłych na inne schorzenie w ciągu pierwszych dwóch lat życia. U dzieci zmarłych z powodu SIDS aktywność butyrylocholinoesterazy we krwi była średnio nieco mniejsza niż u zdrowych noworodków. Według autorów badania, sugeruje to, że przy dalszych pracach białko to „mogłoby być potencjalnie wykorzystane jako biomarker do identyfikacji i zapobiegania przyszłym zgonom z powodu SIDS”. Jeśli to można zakwalifikować jako naukowy „cud”, to poprzeczka jest centymetr od ziemi.

Nawet po dziesiątkach lat badań SIDS pozostaje „nieoczekiwanym, dramatycznym i niszczącym zjawiskiem”, jak to ujęło trzech wybitnych lekarzy w artykule redakcyjnym New England Journal of Medicine opublikowanym w weekend. Gdyby badacze rzeczywiście ustalili biologiczną przyczynę tych zgonów – jak twierdzą niektóre doniesienia prasowe – zmniejszyłoby to niepokój rodziców i mogłoby doprowadzić do opracowania przyszłych metod leczenia. Wystarczy jednak przeczytać całą nową pracę, aby przekonać się, że nie udało się osiągnąć tego celu.

W najlepszym razie badanie to stanowi stopniowy postęp. Nie ma to być obelga; nauka działa stopniowo. Jednak liczby nie wskazują na to, aby test przesiewowy w kierunku SIDS był gotowy, a tym bardziej taki, który szybko położy kres pladze zgonów niemowląt. Autorzy donoszą, że poziomy aktywności białek były mierzone w zakresie od 1,7 do 23,3 jednostek na miligram u zdrowych noworodków i od 2,9 do 10,8 u tych, które zmarły z powodu SIDS. Mimo że średnie wartości w grupach były różne (7,7 vs 5,6), poszczególne wartości w znacznym stopniu się pokrywały. Innymi słowy, niski poziom aktywności białek przy urodzeniu mógł występować zarówno u dziecka, które mogło umrzeć z powodu SIDS, jak i u takiego, które prowadziło zdrowe życie.

Skontaktowałem się z Harrington i jej współautorką Karen Waters, profesorem zdrowia dzieci i młodzieży w Children’s Hospital at Westmead, aby zapytać między innymi o tę kwestię. Pomiar białka „nie sprawdzi się jako uniwersalny test przesiewowy, ponieważ właśnie z powodów, na które zwróciłeś uwagę” – powiedział mi Waters w e-mailu. Harrington powiedział, że ich „odkrycie stwarza możliwość przyszłej identyfikacji niemowląt zagrożonych SIDS” i że badanie to identyfikuje „mierzalny biochemiczny marker (nie przyczynę)” tego stanu.

Niepewność pogłębia jeszcze niejasny i kontrowersyjny status SIDS jako formalnej diagnozy. SIDS jest uważane za „diagnozę z wykluczenia”, co oznacza, że stosuje się ją tylko wtedy, gdy inne przyczyny zostały dokładnie wykluczone, a także że prawdopodobnie obejmuje ona szereg różnych stanów chorobowych. Niektórzy patolodzy sądowi całkowicie porzucili tę diagnozę z powodu tej niejednoznaczności, powiedział mi James Gill, główny lekarz sądowy w Connecticut. Autorzy badania przeprowadzonego w tym miesiącu nie mieli dostępu do szczegółów autopsji żadnego z badanych przez nich dzieci i w większości przypadków opierali się na ocenie koronera, który stwierdził, że przyczyną śmierci było SIDS.

Nawet gdyby udało się opracować test przesiewowy w kierunku SIDS, być może nie chcielibyśmy go stosować. Jako patolog szpitalny – czyli lekarz specjalizujący się w badaniach diagnostycznych – wiem, że każda forma badań przesiewowych obarczona jest błędami. Czasami korzyści płynące z tych narzędzi są warte szkód wynikających ze sporadycznych błędów. Na przykład badania przesiewowe w kierunku raka szyjki macicy w znacznym stopniu zmniejszają liczbę zgonów, mimo że wymazy z brodawki regularnie dają niepomyślne wyniki. Natomiast błędny test na SIDS miałby katastrofalne skutki. Fałszywie pozytywny wynik mógłby przerazić nowych rodziców. Fałszywy wynik negatywny mógłby skłonić ich do zaniechania praktyk bezpiecznego spania – lub, co gorsza, sprawić, że w przypadku wystąpienia SIDS to oni będą uważani za winnych. Nawet prawdziwe wyniki mogą nie być zbyt pomocne, ponieważ testy wczesnego wykrywania są tylko tak dobre, jak leczenie, które stosujemy w odpowiedzi na nie. Agresywna kampania pediatrów promująca bezpieczniejsze praktyki snu spowodowała, że od lat 90. liczba zgonów z powodu SIDS gwałtownie spadła. Porady w ramach tej kampanii są już przekazywane wszystkim i nie uległyby zmianie na podstawie badania krwi.

Przeczytaj: Przygotuj się na falę przeoczonych infekcji

Biorąc pod uwagę, że niemowlęta oznaczone jako znajdujące się w grupie wysokiego ryzyka w wyniku badania przesiewowego w kierunku SIDS nie będą mogły być poddane żadnym interwencjom, zapytałem autorów, czy takie mierzenie dzieci ma sens. Waters odpowiedział, powołując się na „fundamentalną zasadę”, że nie powinno się badać noworodków pod kątem chorób, chyba że można „wpłynąć na wynik dla dziecka”. Harrington zasugerował w jednym z wywiadów, że badacze „na tym etapie nie wiedzą, jaka będzie forma interwencji”.

Skoro wyniki badania były niejednoznaczne, a jego implikacje wątpliwe, dlaczego poświęcono mu tak wiele uwagi w mediach? Wiele mediów wydawało się być pod wrażeniem związku z The Lancet, założonym w 1823 roku i jednym z najbardziej prestiżowych czasopism medycznych na świecie. Praca na temat SIDS nie ukazała się w The Lancet, ale raczej w mniej znanym czasopiśmie eBioMedicine, które jest wydawane pod patronatem The Lancet(wraz z ponad 20 innymi czasopismami). W przekazach medialnych pominięto to rozróżnienie lub w ogóle je zignorowano.(W programie „Good Morning America ” udało się połączyć nazwy obu czasopism w fikcyjną publikację o nazwie „eLancet”). Błędy te są zrozumiałe; wyraźny znak firmowy Lancet na stronie internetowej eBioMedicineoraz adres internetowy sprawiają, że łatwo się pomylić, a redaktor czasopismaczasami wykorzystują prestiż akademicki, aby zwrócić na siebie uwagę mediów.

Niewielki związek badania z The Lancet był tylko jednym z elementów jego atrakcyjności. Bardziej znacząca była historia samej Harrington: 29 lat temu straciła syna z powodu SIDS, a kilka lat później obserwowała, jak jej przyjaciółka straciła dziecko z powodu tej samej choroby. Przez kolejne dziesięciolecia Harrington próbowała znaleźć sposób, aby zapobiec tej tragedii u innych. „Podjęłam wtedy uroczyste postanowienie, że nie zostawię kamienia na kamieniu w moim dążeniu do rozwiązania zagadki zespołu nagłej śmierci niemowląt” – napisała we wniosku o crowdfunding swoich badań, który po raz pierwszy został opublikowany w sierpniu 2018 r. Przed opublikowaniem badań w tym miesiącu kampania nie otrzymała żadnej wpłaty od 2019 r.; teraz datki zaczęły napływać. Do wczoraj kampania zebrała około 50 000 dolarów, głównie w małych ilościach. „Odkąd opublikowaliśmy nasze badania, wciąż jestem przytłoczony hojnością społeczności” – powiedział mi Harrington.

Nie ma wstydu w pozyskiwaniu funduszy na szczytny cel, a skrupulatne starania Harrington, by utrzymać swoje badania, zasługują na pochwałę. Jednak sama Harrington połączyła nieprawdopodobne twierdzenia na temat nauki z jawnymi prośbami o pieniądze: „Aby osiągnąć ten cel, potrzebujemy dużych funduszy” – powiedziała w wywiadzie, chwilę po tym, jak stwierdziła, że „wie”, iż SIDS zostanie wyeliminowane w ciągu „trzech do pięciu lat”. (Szpital, który zarządza kontem charytatywnym przedsięwzięcia, uwiarygodnił te przyspieszone ramy czasowe w swoim komunikacie prasowym). Artykuł z Australian Broadcasting Corporation cytuje Harringtona, który apeluje o dalsze wsparcie: „Wiemy, co musimy zrobić. Chodzi tylko o to, aby zdobyć na to fundusze”. Jednak artykuł ten, podobnie jak wiele innych, nie zawierał żadnej oceny badań dokonanej przez niezależnych ekspertów, co pomogłoby w poinformowaniu potencjalnych darczyńców. Harrington w swoim e-mailu do mnie powtórzyła swoje twierdzenie, że testy przesiewowe i interwencje „mogą być dostępne za 3-5 lat” przy odpowiednim finansowaniu.

Wiele publikacji nie wspomniało również o znanych ograniczeniach badania, które opisano w artykule. W tym kontekście autorzy przyznają, że przebadali stosunkowo niewielką liczbę osób, a badana krew pochodziła sprzed ponad dwóch lat. Wyniki mogłyby więc okazać się zupełnie inne, gdyby technika ta została wprowadzona do powszechnej praktyki. „Zanim będzie można uznać to za rozwiązanie, trzeba jeszcze wykonać wiele pracy” – powiedziała mi Waters w e-mailu. „Jak już wspomnieliśmy w artykule, otwiera to nowe kierunki badań w tej dziedzinie”. Harrington powiedział mi, że „to odkrycie jest tylko jednym z elementów układanki i jest jeszcze wiele do nauczenia się”.

Osobistych osiągnięć Harrington nie można lekceważyć, nawet jeśli nowe testy i metody leczenia wydają się być bardziej odległe, niż twierdzi. Większość z nas nigdy nie wygeneruje choćby drobiny nowej wiedzy naukowej. Powrót do zdrowia po tragedii, praca przez dziesięciolecia, a następnie opracowanie obiecującego podejścia do dokładniejszych badań… cóż, może nie jest to cudowne, ale i tak ma znaczenie.