Mateusz Rodzimski

Mateusz Rodzimski

Post published: 191
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Pięć liczb COVID, które nie mają już sensu

Ostatnie dwa i pół roku było globalnym kursem z zakresu profilaktyki zakażeń. Był to także kurs podstaw matematyki: Od czasu pojawienia się koronawirusa ludzie są proszeni o policzenie metrów i stóp, które dzielą jeden nos od drugiego; obliczają dni, które dzielą ich od ostatniej dawki szczepionki, obliczają minuty, które mogą spędzić bez maski, i sumują godziny, które upłynęły od ostatniego negatywnego testu.

Tym, co łączy wiele z tych liczb, jest tendencja, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, do wybierania progów i postrzegania ich jako binariów: powyżej tego – maskuj; poniżej – nie maskuj; po tym – narażony, przed tym – bezpieczny. Jednak niektóre z liczb COVID, które najbardziej utkwiły nam w pamięci w ciągu ostatnich 20 miesięcy, są już katastrofalnie nieaktualne. Wirus się zmienił, my, jego nosiciele, również. Tak samo musi się zmienić podręcznik, który reguluje nasze strategie pandemiczne. Saskia Popescu, epidemiolog z George Mason University, powiedziała mi, że myśląc w sposób czarno-biały, tak lub nie, „wyrządzamy sobie niedźwiedzią przysługę”. Binarna komunikacja „była jedną z największych porażek w zarządzaniu pandemią” – powiedziała mi Mónica Feliú-Mójer z organizacji non-profit Ciencia Puerto Rico.

Oto pięć najbardziej pamiętnych skrótów liczbowych, jakie udało nam się wymyślić dla COVID – większość z nich jest stara, niektóre nieco nowsze. Już dawno powinniśmy je wszystkie zapomnieć.

2 dawki = w pełni zaszczepiony

Na początku kampanii szczepień otrzymanie dawki było stosunkowo proste. W Stanach Zjednoczonych wystarczyło kilka szczepionek Pfizer lub Moderna (albo tylko jedna Johnson & Johnson), następnie krótki dwutygodniowy okres oczekiwania i bum: pełne szczepienie, i to wszystko. Zwrot ten stał się stałym elementem strony internetowej CDC i krajowych systemów śledzenia danych; spowodował wprowadzenie obowiązku szczepień i na pewien czas, wiosną i latem 2021 roku, pozwolił uodpornionym zdjąć maseczki w pomieszczeniach.

Potem przyszły dawki przypominające. Obecnie eksperci wiedzą, że te dodatkowe szczepienia są niezbędne, aby uchronić się przed wariantami odmawiającymi przyjmowania przeciwciał, takimi jak liczni członkowie klanu Omicron. Niektórzy Amerykanie są już kilka miesięcy po piątej dawce szczepionki COVID, a przywódcy narodowi rozważają, czy zaszczepieni ludzie będą musieli ponownie przyjąć dawkę jesienią. Aby uwzględnić te dodatkowe osoby, CDC w ostatnich komunikatach publicznych starało się zmienić terminologię na „aktualną”. Katelyn Jetelina, epidemiolog z University of Texas Health Science Center w Houston, preferuje to sformułowanie, ponieważ „pozwala ono na elastyczność” w miarę rozwoju zaleceń. Bardziej efektywnie oddaje ono również zakres ochrony, jaką zapewniają szczepienia, w zależności od tego, ile dawek ktoś otrzymał i kiedy była ostatnia dawka.

Jednak pełne zaszczepienie się nie jest łatwe, nawet dla CDC. Agencja, która nie odpowiedziała na prośbę o komentarz, utrzymuje, że pierwotna definicja „nie uległa zmianie”, a termin ten nadal często pojawia się na stronach internetowych CDC. Być może część tego uporu ma podłoże czysto językowe: Up to date oznacza dla każdego coś innego, w zależności od wieku, uprawnień, stanu zdrowia i marki szczepionki. W pełni zaszczepiony jest również chwytliwy w sposób, w jaki dodata nie jest. Niesie ona ze sobą kuszące wrażenie zakończenia, sugerując, że „właściwie skończyłeś już serię szczepionek”, a może nawet całą pandemię – powiedziała mi Jessica Malaty Rivera, epidemiolog i doradca w Pandemic Prevention Institute. Wszystko to może być po części powodem, dla którego przyjmowanie szczepionek przypominających – które w porównaniu z dwoma pierwszymi szczepieniami wydają się opcjonalne, a nawet trywialne – jest w USA żałośnie niskie.

15 minut = bliski kontakt

Od samego początku pandemii Amerykanów uczono porównywania ryzyka narażenia na kontakt z wirusem na podstawie dwóch wskaźników: bliskości i czasu trwania. Jeśli znajdziesz się w odległości sześciu stóp od osoby zakażonej przez co najmniej 15 minut w ciągu 24 godzin, gratulacje – masz „bliski kontakt”. Nawet teraz CDC zaleca, aby tego rodzaju spotkanie powodowało 10 pełnych dni maskowania oraz, w zależności od stanu szczepień i historii ostatnich zakażeń, wykonanie testu i/lub pięciodniową kwarantannę.

Progi takie jak te miały sens, gdy naukowcy nie znali jeszcze głównych sposobów przenoszenia wirusa, a przynajmniej podejmowano pewne wysiłki w celu wyśledzenia kontaktu – powiedziała mi Jetelina. „Potrzebna była jakaś metryka, żeby można było zadzwonić do ludzi”. Jednak prawie wszystkie próby namierzania kontaktów już dawno się nie powiodły. Naukowcy od lat wiedzą, że SARS-CoV-2 może przenosić się w pęcherzykach śliny i smarków, które są na tyle małe, że mogą dryfować po pomieszczeniach i pozostawać w powietrzu przez wiele godzin, zwłaszcza w słabo wentylowanych pomieszczeniach. Patogeny nie zderzają się z magiczną ścianą „na wysokości sześciu stóp” – mówi Malaty Rivera. Wirusy nie będą też zwlekać przez 14 minut i 59 sekund, zanim nie wystrzelą w górę po 15 minutach. Narażenie to spektrum od wysokiego do niskiego ryzyka”, na które składają się, owszem, bliskość i czas trwania, ale także miejsce, wentylacja, jakość masek i inne czynniki – powiedział Popescu. To nie jest tylko „narażony” lub „nienarażony”.

CDC przyznaje, że SARS-CoV-2 może przemieszczać się na odległość większą niż sześć stóp – ale naukowe uzasadnienie stojące za jej wytycznymi dotyczącymi zapobiegania transmisji zostało ostatnio zaktualizowane w maju 2021 r., tuż przed tym, jak wariant Delta oszołomił naród. Od tego czasu koronawirus stał się jeszcze bardziej zaraźliwy i podstępny – lepiej się przenosi, lepiej unika przeciwciał, które ludzie wytwarzają. „Nawet przypadkowe kontakty i spotkania prowadzą do ekspozycji i zakażenia” – mówi Malaty Rivera, zwłaszcza jeśli ludzie przebywają w zamkniętych pomieszczeniach, a w powietrzu krąży mnóstwo wirusa. A jednak mantra „sześć stóp, 15 minut” pozostała. Szkoły nawet skróciły te wytyczne o połowę, licząc bliski kontakt tylko wtedy, gdy dzieci znajdują się w odległości mniejszej niż trzy stopy od siebie.

5 dni = koniec izolacji

Na początku liczba osób izolowanych była bardzo duża: Osoby zakażone musiały odczekać co najmniej 10 dni od wystąpienia objawów lub od pierwszego pozytywnego wyniku testu, zanim mogły wrócić do świata. Następnie, na początku 2022 roku, CDC skróciło okres izolacji do zaledwie pięciu dni dla osób z łagodnymi lub bezobjawowymi przypadkami (niezależnie od statusu szczepienia), pod warunkiem, że zachowały one maskowanie i unikały podróży do 10. dnia. Nie trzeba było nawet mieć negatywnego wyniku testu, aby móc dalej prowadzić swoje życie.

Ta wytyczna jest stale aktualna. Przez większą część 2021 roku skrócenie izolacji mogło mieć sens w przypadku osób zaszczepionych, które szybciej pozbywają się koronawirusa niż osoby, które nie otrzymały szczepionki, zwłaszcza jeśli testy negatywne potwierdziły bezpieczeństwo wyjścia. Jednak dopiero po pojawieniu się Omicronu wytyczne uległy zmianie – i były one oparte głównie na danych sprzed powstania Omicronu. Zmiana wytycznych nadeszła w samą porę, gdy koronawirus szeroko je rozwiał. Po prawie dwóch latach, kiedy objawy COVID zaczęły się mniej więcej w tym samym czasie, kiedy ludzie po raz pierwszy zaczęli uzyskiwać wyniki dodatnie, obecnie wyniki dodatnie testów na Omicron i różne jego odmiany są często opóźnione w stosunku do początku choroby. Wiele osób zgłasza obecnie ciąg negatywnych wyników testów na początku objawów, a następnie wyniki pozytywne, które utrzymują się do szóstego, siódmego lub ósmego dnia choroby lub później, co zwiększa prawdopodobieństwo, że osoby te pozostają dość zaraźliwe po zakończeniu formalnej izolacji. „Nie mogę uwierzyć, że można zakończyć izolację bez przeprowadzenia testów” – powiedział Malaty Rivera.

Przeczytaj: Negatywny wynik testu COVID jeszcze nigdy nie był tak bezsensowny

A jednak wiele zakładów pracy przyjęło już zasadę pięciu dni bez testu wyjścia, stosując ten czas jako podstawę do określenia, kiedy pracownicy powinni wrócić. W sytuacji, gdy maski w większości nie są już stosowane, a płatne zwolnienia lekarskie są tak rzadkie, stosowanie zasady pięciu dni może prowadzić do zwiększenia liczby zakażeń – w niektórych przypadkach może to oznaczać zaproszenie ludzi do publicznego przebywania w miejscach publicznych, gdy są w szczytowym okresie zakaźności.

Zakażenie + 90 dni = brak ponownego testu

Zgodnie z wytycznymi CDC osoby, które zachorowały na SARS-CoV-2, nie muszą przechodzić testów ani kwarantanny, jeśli zostaną ponownie narażone w ciągu 90 dni od pierwszego zakażenia. Zalecenie to, które pojawiło się w pierwszym roku pandemii, zostało opracowane częściowo w celu uwzględnienia pozytywnych wyników testów PCR, które mogą pojawić się w ciągu kilku tygodni po ustaniu objawów choroby. Jednak CDC na jednej ze swoich stron, ostatnio zaktualizowanej w październiku 2021 roku, podkreśla również „niskie ryzyko kolejnych zakażeń przez co najmniej 6 miesięcy”. Ponowne zakażenia „mogą wystąpić” w ciągu 90 dni, ale jest to „wczesny okres”.

Popescu twierdzi, że kiedyś, przed erą powszechnych domowych testów na obecność antygenów i przed pojawieniem się wariantów odmawiających przyjmowania przeciwciał, te ramy mogły być całkiem solidne. Jednak reinfekcje stały się coraz częstsze i występują znacznie rzadziej. Zdarzały się one nawet w erze Delty; teraz, gdy na czele stoi tak wiele osłabiających odporność odłamów Omicronu, a maski i inne środki łagodzące w większości zniknęły, stały się dość częstym zjawiskiem. Liczba osób, które złapały wirusa dwukrotnie w ciągu zaledwie kilku tygodni, „wzrosła tak bardzo, że powinniśmy zapomnieć o tych okienkach” – powiedział Malaty Rivera. Ostatnio nawet sekretarz Departamentu Zdrowia i Usług Społecznych dwukrotnie w ciągu tego samego miesiąca przeszedł test na obecność wirusa.

Przeczytaj: Znowu dostaniesz COVID … i znowu … i znowu

A jednak, po wprowadzeniu tych wytycznych, wiele osób dało się zwieść obietnicy solidnej odporności po zakażeniu, zakładając, że nowe objawy to „nic innego, jak COVID” – mówi Malaty Rivera. Takie myślenie nie tylko pozwala na niewykrycie rosnącej liczby zakaźnych przypadków koronawirusów, ale także utrudnia badania nad dynamiką reinfekcji. Wiele badań, w tym te, na które powołuje się CDC w swoich wytycznych, nie uwzględnia nawet reinfekcji wcześniejszych niż 90-dniowe. Malaty Rivera twierdzi jednak, że liczba 90 dni nie ma już znaczenia. „Trzeba ją wykreślić z pamięci ludzi”.

200 przypadków + 10 przyjęć do szpitala na 100 000 = maska?

Tak przestarzałe, jak przestarzałe mogą być niektóre z amerykańskich obliczeń COVID, aktualizacje również nie są uniwersalnym zwycięstwem. Weźmy na przykład najnowszą iterację zalecenia „Maskaz CDC. Agencja chciałaby, aby każdy zamaskował się w domu, jeśli jego powiat osiągnie „wysoki” poziom społeczności COVID, próg, który jest osiągnięty tylko wtedy, gdy region odnotuje 200 lub więcej zakażeń na 100 000 osób w ciągu jednego tygodnia, a lokalne szpitale odnotują ponad 10 przyjęć związanych z COVID na 100 000 osób w ciągu tygodnia, lub zapełnią co najmniej 15 procent łóżek szpitalnych. Obecnie około 10 procent powiatów w USA znajduje się w kategorii „wysoki”.

Przeczytaj: Administracja Bidena zabiła zbiorowe podejście Ameryki do pandemii

Jednak oczekiwanie, aby tylko zasugerować maski przy tych poziomach transmisji i hospitalizacji – a nawet ich wymagać – pozostawia o wiele za dużo czasu na rozprzestrzenianie się choroby, niepełnosprawność, a nawet śmierć, powiedzieli mi eksperci. Tak wysoko postawiona poprzeczka nadal pozwala na prześlizgnięcie się przez długi okres czasu po szczepionce COVID; nadal naraża na niebezpieczeństwo osoby wrażliwe, z obniżoną odpornością i starsze, które nie mogą w pełni skorzystać ze szczepionek. Malaty Rivera podkreśliła, że wskaźniki zachorowań są obecnie fatalnym miernikiem, ponieważ tak wiele osób wykonuje testy w domu i nie zgłasza ich wyników agencjom zdrowia publicznego.

W Puerto Rico Feliú-Mójer i jej współpracownicy starają się przywrócić entuzjazm dla noszenia masek, ponieważ ich społeczność walczy z drugą co do wielkości falą zachorowań od początku pandemii. Lepszy system włączałby zabezpieczenia wcześniej – stosując podejście prewencyjne, a nie pospiesznie reagując. Jednak takie podejście jest trudne do przyjęcia przez jurysdykcje, „kiedy oficjalna mapa wygląda tak zielono i trochę żółto” – powiedziała Feliú-Mójer. Ponownie pojawia się problem progów: Nikomu nie zależy na ponownym podjęciu walki z wirusem, dopóki szkody nie zostaną już wyrządzone. To sprawia, że pandemię o wiele łatwiej jest ignorować – albo jest tu w pełnej krasie, jak się sądzi, albo już jej nie ma. Gdyby tylko rachunek był tak prosty.